Page 12 - Listopad2014

Basic HTML Version

Była śmiesznie nieporadna. Kie-
dy przywiozłem ją do domu naj -
pierw rzucały się w oczy niepro-
porcj onalnie długie łapy i
wesoła mordka skora do zabawy.
Długo doj rzewała myśl o psie w
mieście, w bloku mieszkalnym
na 50 metrach kwadratowych i
to psie dużym.
Nareszcie decyzj a: wyżeł nie-
miecki szorstkowłosy i do tego
suczka bo j est wierniej sza i
bardziej przywiązana do domu.
Na pewno zaważyła prośba me-
go syna Jacka aby był to piesek
wszechstronny, odporny na tru-
dy, wierny i posłuszny. Z daleka
przyj echała. Ale za to gdy wsze-
dłem do zagrody szczeniąt, od
razu do mnie podbiegła, nie
miałem problemu z
wyborem. Dereszowata
suknia w piękne brązo-
we łaty, głowa cała
brązowa, śmiejące się
brązowe oczy, wesoła
mordka i mały, śmiesz-
ny strychulec w
ciągłym ruchu.
Jej przyj azd to była
niespodzianka dla Jac-
ka, prezent na urodziny
za dobre wyniki w
nauce w pierwszej kla-
sie Technikum Leśne-
go. Teraz już był w
drugiej i właśnie dzisiaj miał
przyj echać do domu na wyj az-
dówkę. Dzwonek do drzwi, Fati-
ma podbiega,
podchodzę i
otwieram. Jacek nie wierzy
oczom, klęka, bierze ją na ręce i
pieszczotliwie mówi: wyżełek,
wyżełek, j akaś ty piękna. Ma na
imię Fatima powiadam, a ona
spontanicznie oblizuj e go po
twarzy. Potem j est wycieranie
podłogi,
bo psia radość,
szczególnie szczenięca zawsze
j est mokra.
Fatima miała już swoj e porząd-
ne, duże legowisko za moim tap-
czanem w pokoju myśliwskim.
Mieszkanie w mieście i do tego
w bloku, to nie j est naj lepsze
miej sce dla wyżła, ale dobrze
ułożony, posłuszny piesek spros-
ta trudom takiego życia.
Fatima od razu zaakceptowała
Jacka. Wiedząc o tym, że j est sz-
czepiona pozwoliłem im pój ść
na spacer, na pierwszy bardzo
ważny wspólny spacer. Ale coś
było nie tak ze szczepieniem,
coś się stało, może lek był stary?
Po wyj eździe Jacka do szkoły
Fatima zachorowała.
Byłem
przerażony,
miała biegunkę,
gorączkę, była osowiała i bez
chęci do życia. Telefon do klini-
ki i polecenie lekarza by na-
tychmiast ją przywieźć.
Diagnoza była j ak wyrok śmier-
ci:
parwowiroza - nosówka.
Lekarz dr Lisowski nie krył
obaw ale też nie opuścił rąk.
Otrzymała wszystkie możliwe
leki i szczepienia i co dwanaście
godzin woziłem ją na wlewy
kroplówki,
a po powrocie do
domu brałem ją i kładłem sobie
na piersi aby słyszała bicie mego
serca i ogrzewałem ją swoim
ciałem.
To była j esień, pogoda paskudna
ale przetrzymała pierwszy ty-
dzień, aż lekarz był zdziwiony.
Powiedział, że to przypadek j e-
den na tysiąc by szczeniak wy-
grał z nosówką, ale Fatima
wygrała i wracała do zdrowia.
Na balkonie urządziłem j ej wy-
godne legowisko i gdy wy-
glądało słońce grzała się w j ego
promieniach.
Wtedy zdarzył się dziwny przy-
padek. Jeden z kolegów myśli-
wych przyszedł po odstrzał.
Byłem wówczas łowczym w
Kole Łowieckim „Bory Lubus-
kie” w Gorzowie. Fotel przy sto-
liku stał naprzeciw legowiska
Fatimy, suczka drzemała, a j a
poszedłem do kuchni zrobić her-
batę. Co mu strzeliło do głowy?
Gdy otworzyła oczy
wyszczerzył do niej zęby
i zawarczał aby ją prze-
straszyć. Lekko się cof-
nęła i zaczęła również
warczeć.
Popatrzyłem na niego z
wyrzutem, a suczkę uspo-
koiłem głaskaniem,
ale
już nie odwracała od nie-
go oczu, obserwując czuj -
nie i
nigdy nie
zapomniała tego incyden-
tu. Było to tak, że gdy
podj eżdżał samochodem
pod blok, zrywała się i
warczała wściekle,
a kiedy
wchodził musiałem go przed nią
bronić. I tak pozostało przez
wszystkie lata, miała doskonałą
pamięć. Był to j edyny przypadek
takiego zachowania Fatimy wo-
bec ludzi, ale też nikt więcej j ej
nie straszył.
Bardzo szybko postępowała
nauka. W ciągu j ednego dnia
nauczyła się komendy: daj głos i
siad, a wciągu tygodnia waruj i
aport.
Fatima - elegia o miłości
©dephositphoto/schlag